Zawsze odliczam do tego dnia a kiedy nadchodzi chciałabym go
zatrzymać i nie wypuszczać. Pierwszego kwietnia w prima aprilis u nas w LA jest
najlepsza ‘’impreza roku’’ z najlepszą obsadą Holliwood. Tego jednego dnia
wszyscy mogą być upici i nie ma żadnych skandali w mediach. Nie musze myśleć tylko
robić. Nie ma koncertów ani innej pracy po prostu nie robię nic tylko się bawię
a ostatnimi czasy tego mi bardzo brakuje. Jak na 22-latkę jestem dość
zapracowana. Codzienny cel: wstań i nie daj się sprowokować bo po tobie.
Dzisiaj możesz powiedzieć wszystko i obrócić to w żart Czyż to nie piękne?
Zaspana podnoszę się z łóżka i sięgam po telefon. Jest dopiero 8.47 rano a już
15 sms'ów. 10 z nich od mojego menadżera bo od kilku dni nie daje znaku życia.
Olać to. Jestem wykończona i należy mi się trochę przerwy. Reszta wiadomości to
przypomnienia o dzisiejszej imprezie. Nie rozumiem po co. Jak można o niej
zapomnieć? Nie jesteś na niej nic nie znaczysz. A ja znaczę i to wiele. Czasami
aż zbyt dużo. Przeciągam się i pierwsze promienie światła przebijają się przez
moje jasne rolety co jest dla mnie znakiem, że pora wstawać. Kieruje się do
łazienki i biorę zimny ale relaksujący prysznic, który zmywa, jak wiem z
doświadczenia, dość szybko kaca. Zazwyczaj mój ''strój dnia'' wygląda
następująco : czarny t-shirt i leginsy. Dzisiaj musi być to coś lepszego.
Zakładam moje nowe levi'sy, koszulkę Victoria's Secret i buty Calvin'a Klein'a.
9.15. Zostało mi 15 minut żeby ogarnąć się do przyjścia mojej makijażystki i
fryzjerki. Potem spotkanie z producentem a na koniec przed imprezą wizyta u
Taylor i szybka zmiana garderoby a to wszystko na kacu. Nic prostszego.
- O widzę że już rano zaczęłaś imprezę - takimi słowami wita
mnie moja przyjaciółka Taylor kiedy tylko przekraczam jej próg mieszkania,
szeroko się uśmiechając.
- To jest dopiero przystawka przed tym co będzie dziś wieczorem
czyli ‘’wielka zabawa!’’ - krzyczę spadając na jej skurzaną kanapę.
- Lepiej żeby twój menadżer ciebie takiej nie widział, haha
- jak zwykle Tay nie mogła chodź raz wyluzować nawet w taki dzień jak ten.
Gdzie mówisz wszystko i robisz co chcesz po czym możesz powiedzieć że to żart.
- Daj spokój! Należy mi się. Ciągle tylko praca i praca oraz
praca... i czasem też trzeba zapomnieć o smutkach.- rzuciłam w nią jej puchata
poduszka jednak ona zdążyła się uchylić i nie trafiłam.
- Ostatnio zbyt często to robisz , Sel - czasem zachowywała się
jak nadopiekuńcza matka tak jak teraz, ale za to ja lubiłam. Bardzo rzadko
myślała o sobie. Jej egzystencja opierała się na pomaganiu innym a nie bycie
chociaż w małym stopniu egoistka.
- Wiem, wiem, wiem, ale dzisiaj się zabawmy! Może uda poderwać
mi się jakiegoś fajnego faceta? Kto wie? - zaśmiałam się i to dość głośno. Spojrzałam
na biały zegarek na ścianie i okazało się że za niecało godzinę będzie impreza.
Ten dzień zdecydowanie mija zbyt szybko.
- Dobra , czas uczynić z nas bóstwa! - obie wstałyśmy
podekscytowane z zamiarem założenia niesamowitych kreacji jakie zdobyłyśmy w
tamtym tygodniu specjalnie na ta okazję.
***
-Sel spóźnimy się!
Czasami dwie godziny to za dużo, ale dzisiaj to nic.
Przyjechał już po nas samochód a ja jeszcze nie wcisnęłam się w sukienkę.
-Daj mi pięć minut! - wszyscy dobrze wiemy, że to za mało,
ale lepiej brzmi niż kwadrans. Pyzatym co to za impreza bez wielkiego wejścia.
Wzięłam buty pod pachę i rzucałam się do biegu uważając aby nic nie stało się z moim kokiem, który dość dobrze się jeszcze trzymał. Gwałtownie zahamowałam przed wielkim białymi drzwiami aby ubrać czerwone szpilki. Dwa szybkie wdechy i jeden głęboki można wychodzić z nadzieją że tym razem będzie mniej paparazzi niż zwykle. Staram się schodzić eleganckim krokiem tak aby się nie poślizgnąć ale to na nic. Potykam się o własne nogi i od razu wszędzie słychać dźwięk fleszy chamskich reporterów. No świetnie już widzę ten nagłówek " Gwiazda nastolatek upita przed imprezą potyka się o własne nogi!". Jednak jakimś cudem wracam do normalnej postawy i docieram co limuzyny, gdzie od jakiś 10 minut czeka na mnie Tay.
- Mówiłam ci abyś nie piła! Teraz dałaś psom żarcie, ale nic. Cieszmy się nadchodzącą imprezą.- z westchnieniem rezygnacji powiedziała przyjaciółka. Naprawdę ta sława mnie już wykańczała. Co z tego że miałam miliony...
***
Przyjęcie sztywne jak zawsze. Wszystko takie poukładane. Nie mogłoby być na nim żadnej rysy. Jedyna rzecz która nadawała na nim sens to alkohol. Nigdy nie namawiałam swoich fanów do brania czegokolwiek nie właściwego ale sama nie raz lubiłam topić w nim smutki. Kiedy już życie dawało mi wielkiego kopa. Zaczęła lecieć wolna muzyka którą nie za bardzo lubiłam zwłaszcza kiedy nie miałam z kim podczas niej potańczyć . Usiadłam więc przy barze aby jakoś to przeczekać. Tayor nie mogła narzekać na brak chętnych podczas tańców.
- Poproszę jednego drinka Tropical Island.- powiedziałam barmanowi.
- 8 $
- Już daje...- zaczęłam szukać portfela w torebce lecz jednak ktoś zdążył mnie wyprzedzić.
- Proszę bardzo. Zapłacę za tą miłą damę - do moich uszu doleciał męski pociągający głos.
Wzięłam buty pod pachę i rzucałam się do biegu uważając aby nic nie stało się z moim kokiem, który dość dobrze się jeszcze trzymał. Gwałtownie zahamowałam przed wielkim białymi drzwiami aby ubrać czerwone szpilki. Dwa szybkie wdechy i jeden głęboki można wychodzić z nadzieją że tym razem będzie mniej paparazzi niż zwykle. Staram się schodzić eleganckim krokiem tak aby się nie poślizgnąć ale to na nic. Potykam się o własne nogi i od razu wszędzie słychać dźwięk fleszy chamskich reporterów. No świetnie już widzę ten nagłówek " Gwiazda nastolatek upita przed imprezą potyka się o własne nogi!". Jednak jakimś cudem wracam do normalnej postawy i docieram co limuzyny, gdzie od jakiś 10 minut czeka na mnie Tay.
- Mówiłam ci abyś nie piła! Teraz dałaś psom żarcie, ale nic. Cieszmy się nadchodzącą imprezą.- z westchnieniem rezygnacji powiedziała przyjaciółka. Naprawdę ta sława mnie już wykańczała. Co z tego że miałam miliony...
***
Przyjęcie sztywne jak zawsze. Wszystko takie poukładane. Nie mogłoby być na nim żadnej rysy. Jedyna rzecz która nadawała na nim sens to alkohol. Nigdy nie namawiałam swoich fanów do brania czegokolwiek nie właściwego ale sama nie raz lubiłam topić w nim smutki. Kiedy już życie dawało mi wielkiego kopa. Zaczęła lecieć wolna muzyka którą nie za bardzo lubiłam zwłaszcza kiedy nie miałam z kim podczas niej potańczyć . Usiadłam więc przy barze aby jakoś to przeczekać. Tayor nie mogła narzekać na brak chętnych podczas tańców.
- Poproszę jednego drinka Tropical Island.- powiedziałam barmanowi.
- 8 $
- Już daje...- zaczęłam szukać portfela w torebce lecz jednak ktoś zdążył mnie wyprzedzić.
- Proszę bardzo. Zapłacę za tą miłą damę - do moich uszu doleciał męski pociągający głos.
-Dzięki, ale nie musisz stawiać mi drinków.
-Wiem. - Podniósł wzrok, w którym można by się zakochać od
tak i lekko się uśmiechnął. - Robię to bo tak wypada i poza tym jesteś bardzo
ładna więc to czysta przyjemność.
Zbarczyłam brwi, zmierzyłam go od stóp do głów. Jest ciemnym
brunetem. Ma około 180 cm wzrostu bo nawet w moich szpilkach jestem od niego
niższa. I te uwodzicielskie spojrzenie. Mimo, że z wyglądu ma same plusy nie
szukam chłopaka ani przygód. Zabrałam drinka i szybko się odwróciłam.
-Nie lubię tanich podrywów.
-Kto powiedział, że to podryw? Jestem Dylan! - Obróciłam
się, ale tym razem przybrałam uśmiech żeby nie wyjść na kompletną egoistkę.
-Selena.
Tak właśnie poznałam Dylana. Faceta, którego nie da się
nie lubić. Wiecznie uśmiechnięty. To miała być przyjaźń na wieki. Szkoda, że
moje "na wieki'' trwało tak krótko.
Mamy nadzieje, że wama się podoba. Mamy dla was mały szantażyk. Następny rozdział pojawi się jak uzbieramy 3 komentarze. Chodzi nam o to abyśmy znały wasze opinie.
Pozdrawiamy
Niki & Cat ♥
ask
ask

Świetny rozdział ♡ czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńżyczę weny xx