wtorek, 4 sierpnia 2015

Rozdział 1 - 31 dni przed śmiercią

Zawsze odliczam do tego dnia a kiedy nadchodzi chciałabym go zatrzymać i nie wypuszczać. Pierwszego kwietnia w prima aprilis u nas w LA jest najlepsza ‘’impreza roku’’ z najlepszą obsadą Holliwood. Tego jednego dnia wszyscy mogą być upici i nie ma żadnych skandali w mediach. Nie musze myśleć tylko robić. Nie ma koncertów ani innej pracy po prostu nie robię nic tylko się bawię a ostatnimi czasy tego mi bardzo brakuje. Jak na 22-latkę jestem dość zapracowana. Codzienny cel: wstań i nie daj się sprowokować bo po tobie. Dzisiaj możesz powiedzieć wszystko i obrócić to w żart Czyż to nie piękne? Zaspana podnoszę się z łóżka i sięgam po telefon. Jest dopiero 8.47 rano a już 15 sms'ów. 10 z nich od mojego menadżera bo od kilku dni nie daje znaku życia. Olać to. Jestem wykończona i należy mi się trochę przerwy. Reszta wiadomości to przypomnienia o dzisiejszej imprezie. Nie rozumiem po co. Jak można o niej zapomnieć? Nie jesteś na niej nic nie znaczysz. A ja znaczę i to wiele. Czasami aż zbyt dużo. Przeciągam się i pierwsze promienie światła przebijają się przez moje jasne rolety co jest dla mnie znakiem, że pora wstawać. Kieruje się do łazienki i biorę zimny ale relaksujący prysznic, który zmywa, jak wiem z doświadczenia, dość szybko kaca. Zazwyczaj mój ''strój dnia'' wygląda następująco : czarny t-shirt i leginsy. Dzisiaj musi być to coś lepszego. Zakładam moje nowe levi'sy, koszulkę Victoria's Secret i buty Calvin'a Klein'a. 9.15. Zostało mi 15 minut żeby ogarnąć się do przyjścia mojej makijażystki i fryzjerki. Potem spotkanie z producentem a na koniec przed imprezą wizyta u Taylor i szybka zmiana garderoby a to wszystko na kacu. Nic prostszego.

- O widzę że już rano zaczęłaś imprezę - takimi słowami wita mnie moja przyjaciółka Taylor kiedy tylko przekraczam jej próg mieszkania, szeroko się uśmiechając.
- To jest dopiero przystawka przed tym  co będzie dziś wieczorem czyli ‘’wielka zabawa!’’ - krzyczę spadając na jej skurzaną kanapę.
- Lepiej żeby twój menadżer ciebie takiej nie widział, haha - jak zwykle Tay nie mogła chodź raz wyluzować nawet w taki dzień jak ten. Gdzie mówisz wszystko i robisz co chcesz po czym możesz powiedzieć że to żart.
- Daj spokój! Należy mi się. Ciągle tylko praca i praca oraz praca... i czasem też trzeba zapomnieć o smutkach.- rzuciłam w nią jej puchata poduszka jednak ona zdążyła się uchylić i nie trafiłam.
- Ostatnio zbyt często to robisz , Sel - czasem zachowywała się jak nadopiekuńcza matka tak jak teraz, ale za to ja lubiłam. Bardzo rzadko myślała o sobie. Jej egzystencja opierała się na pomaganiu innym a nie bycie chociaż w małym stopniu egoistka.
- Wiem, wiem, wiem, ale dzisiaj się zabawmy! Może uda poderwać mi się jakiegoś fajnego faceta? Kto wie? - zaśmiałam się i to dość głośno. Spojrzałam na biały zegarek na ścianie i okazało się że za niecało godzinę będzie impreza. Ten dzień zdecydowanie mija zbyt szybko.
- Dobra , czas uczynić z nas bóstwa! - obie wstałyśmy podekscytowane z zamiarem założenia niesamowitych kreacji jakie zdobyłyśmy w tamtym tygodniu specjalnie na ta okazję.
***
-Sel spóźnimy się!
Czasami dwie godziny to za dużo, ale dzisiaj to nic. Przyjechał już po nas samochód a ja jeszcze nie wcisnęłam się w sukienkę.
-Daj mi pięć minut! - wszyscy dobrze wiemy, że to za mało, ale lepiej brzmi niż kwadrans. Pyzatym co to za impreza bez wielkiego wejścia.
Wzięłam buty pod pachę i rzucałam się do  biegu uważając aby nic nie stało się z moim kokiem, który dość dobrze się jeszcze trzymał. Gwałtownie zahamowałam przed wielkim białymi drzwiami aby ubrać czerwone szpilki. Dwa szybkie wdechy i jeden  głęboki można wychodzić z nadzieją że tym razem będzie mniej paparazzi niż zwykle. Staram się schodzić eleganckim krokiem tak aby się nie poślizgnąć ale to na nic. Potykam się o własne nogi i od razu  wszędzie słychać dźwięk fleszy chamskich reporterów. No świetnie już widzę ten nagłówek " Gwiazda nastolatek upita przed imprezą potyka się o własne nogi!". Jednak jakimś cudem wracam do normalnej postawy i docieram co limuzyny, gdzie od jakiś 10 minut czeka na mnie Tay.
- Mówiłam ci abyś nie piła! Teraz dałaś psom żarcie, ale nic. Cieszmy się nadchodzącą imprezą.- z westchnieniem rezygnacji powiedziała przyjaciółka. Naprawdę ta sława mnie już wykańczała. Co z tego że miałam miliony...
***
Przyjęcie sztywne jak zawsze. Wszystko takie poukładane. Nie mogłoby być na nim żadnej rysy. Jedyna rzecz która nadawała na nim sens to alkohol. Nigdy nie namawiałam swoich fanów do brania czegokolwiek nie właściwego ale sama nie raz lubiłam topić w nim smutki. Kiedy już życie dawało mi wielkiego kopa. Zaczęła lecieć wolna muzyka którą nie za bardzo lubiłam zwłaszcza kiedy nie miałam z kim podczas niej potańczyć . Usiadłam więc przy barze aby jakoś to przeczekać. Tayor nie mogła narzekać na brak chętnych podczas tańców.
- Poproszę jednego drinka Tropical Island.- powiedziałam barmanowi.
- 8 $
- Już daje...- zaczęłam szukać portfela w torebce lecz jednak ktoś zdążył mnie wyprzedzić.
- Proszę bardzo. Zapłacę za tą miłą damę - do moich uszu doleciał męski pociągający głos.
-Dzięki, ale nie musisz stawiać mi drinków.
-Wiem. - Podniósł wzrok, w którym można by się zakochać od tak i lekko się uśmiechnął. - Robię to bo tak wypada i poza tym jesteś bardzo ładna więc to czysta przyjemność.
Zbarczyłam brwi, zmierzyłam go od stóp do głów. Jest ciemnym brunetem. Ma około 180 cm wzrostu bo nawet w moich szpilkach jestem od niego niższa. I te uwodzicielskie spojrzenie. Mimo, że z wyglądu ma same plusy nie szukam chłopaka ani przygód. Zabrałam drinka i szybko się odwróciłam. 
-Nie lubię tanich podrywów. 
-Kto powiedział, że to podryw? Jestem Dylan! - Obróciłam się, ale tym razem przybrałam uśmiech żeby nie wyjść na kompletną egoistkę.
-Selena.

Tak właśnie poznałam Dylana. Faceta, którego nie da się nie lubić. Wiecznie uśmiechnięty. To miała być przyjaźń na wieki. Szkoda, że moje "na wieki'' trwało tak krótko.


Mamy nadzieje, że wama się podoba. Mamy dla was mały szantażyk. Następny rozdział pojawi się jak uzbieramy 3 komentarze. Chodzi nam o to abyśmy znały wasze opinie. 
Pozdrawiamy 
Niki & Cat ♥
ask




poniedziałek, 27 lipca 2015

Prolog

- To na razie, zobaczymy się jutro?- spytał przyjacielsko, ale ja nie chciałam, aby brzmiało to tylko PRZYJACIELSKO oczekiwałam czegoś więcej od przyjaźni. Ja czułam coś więcej.
- Jasne, do zobaczenia - uśmiechnęłam się lekko przytulając go tylko według niego po PRZYJACIELSKU. Dla mnie jednak każda styczność z jego skóra była milionem iskra, które mnie pobudzały niczym dotknięcie gorącego ognia. Serce biło sto razy mocniej...
Jak co piątek wracałam właśnie od Dylana. Oglądaliśmy filmy, śmialiśmy się i gadaliśmy na każdy temat bez wyjątku. Był moją bratnia duszą i czymś więcej. Był taką osoba, której dwa razy w życiu nie spotkasz. Mimo, że znam go zaledwie miesiąc nie potrawę znieść myśli, że mogło by go zabraknąć. On jedyny nie przyjaźni się ze mną ze względu na korzyści tylko ze względu na mnie. Czasami zastanawiam się czy on nie widzi co do niego czuje. Nie potrafię mu tego powiedzieć, ale dorosłam do tego żeby przyznać się przed samą sobą. Jestem zauroczona Dylanem. - Nie chcesz może pójść ze mną i przedłużyć ten wieczór? Wypożyczyłam kilka filmów i pomyślałam... - Przerwa mi w pół zdania.
-Sel wież, że nie mogę. Jak wytłumaczymy kiedy ktoś zobaczy nas razem w samochodzie? Kto uwierzy, że się przyjaźnimy? Już widzę te nagłówki ''Selena Gomez z nowym kochankiem.'' albo '' Jak długo potrwa ten romans?'' .
-Masz racje. - dobrze wiedziałam że tak właśnie by było - Jak zawsze.
-Nie bądź zła wiesz, że to nie moja wina.- w jego głosie było słychać żal i smutek jednak tylko przez chwile.
-Jasne tylko moja! Skoro się przyjaźnimy czy nie możemy się spotykać? Nie możemy wyjść do kina na głupi film tylko musimy koczować u ciebie w domu? - Te słowa wylewały się ze mnie jak woda z koryta kiedy nadchodzi przypływ. Całe życie musiałam patrzeć co powiedzą inni i dawałam sobie z tym radę, ale nie chcę tak dłużej. Jednak ścisnęła ręce w pięści i zaczęłam wbijać w nie swoje paznokcie tak aby móc znowu mieć kontrole. Kontrole nad moimi uczuciami.
- Ohm, przepraszam nie to miałam na myśli pójdę już !
Zaczęłam biec czym prędzej. Aby jak najszybciej się od niego oddalić, aby nie pokazać mu mojej słabości do niego... Im szybciej biegłam tym gniew mijał.
Byłam już nie daleko mojego domu mimo późnej godziny nie bałam się że coś mi się stanie. Kiedy jednak skręciłam za róg przecznicy.
STRZAŁ.
TYLKO JEDEN.
Wystarczył aby moje serce dało..
Ostatnie uderzenie .
Głos krzyczącego Dylana.
Dziwne światło.
Kiedy wyobrażałam sobie, że umrę  byłam już staruszką, która odchowała dzieci i wnuki. Nie byłam chora po prostu stara. Śmierć przyszła po mnie w śnie. Nic bym nie czuła o  i niczym nie myślała. Teraz jest inaczej. Czuje jak ciepła krew spływa po mojej koszulce i przylepia ją do jeszcze ciepłego ciała, które traci temperaturę. Słyszę głosy już nie wyraźne ale jeszcze są. Ostatni obraz jaki przesyłają moje oczy do mózgu to człowiek. Czarny człowiek mówiący.

-30 kwietnia 2015.
***
Postanowiłyśmy tym razem napisać fanfiction mimo że jesteśmy sceptycznie nastawione do tej "powieści" mamy nadzieję że was wciągnie.
Głównymi bohaterami są Selena Gomez i Dylan O'brien. Nie zabraknie również członków obsady Teen Wolf'a i jeszcze paru innych.

Obecny szablon bloga jest tylko przejściowy.

Byłybyśmy bardzo wdzięczne o pozostawieniu komentarza czy wam się podoba i jak to odbieracie :)

Pozdrawiamy Niki&Cat